Przepraszam ,że nie piszę nie mam na to siły. Wszystko wraca i nie umiem sobie poradzić,nie piszę bo nie chcę zarażać was złymi emocjami. Mam ochotę się poddać ..... Przepraszam
wtorek, 7 marca 2017
czwartek, 16 lutego 2017
Jak to się zaczęło?
Witajcie kochane :*
Przepraszam ,że nie piszę ale jest ze mną kiepsko psychicznie ,dzisiaj usiadłam i postanowiłam spróbować może trochę mi to pomoże.
W dzisiejszym poście chciałabym wam opisać swoją historię .Nie chcę żeby ktoś się nią inspirował wolałabym żeby była ona przestrogą dla tych dziewczyn ,które nie wierzą w siebie.
Tak naprawdę sama nie wiem co było powodem choroby. Będąc w gimnazjum byłam gnębiona przez znajomych ,chodzenie tam było traumatyczne.Straciłam tam przyjaciółkę ,która pózniej stanęła po stronie moich można powiedzieć oprawców. W międzyczasie moja mama zachorowała na nowotwór ,była w szpitalu. Nie miałam wsparcia w rodzinie ,mam dużo starsze rodzeństwo i tak naprawdę zostałam z tym wszystkim sama. Buntowałam się bo nie umiałam sobie poradzić ,wtedy słyszałam komentarze ,że jestem bez uczuć ,że nic mamie nie pomagam ,a ja po prostu nie wiedziałam jak to sobie poukładać. Rok wcześniej zanim moja mama zachorowała ,bliska jej znajoma zmarła z powodu nowotworu więc zawsze miałam to przed oczami.
Zawsze byłam sama...
Gdzieś tam w międzyczasie przytyłam ,ale mi to nie przeszkadzało,czułam się ze sobą dobrze . Niestety zauważyła to moja rodzina i może niechcący mówiła mi przykre komentarze ,że przytyłam ,że dużo jem .... Gdy ktoś mówi Ci takie słowa raz czy dwa jesteś w stanie to olać ,ale jeżeli zdarza się to często ,w końcu zaczynasz o tym myśleć. Tak właśnie było w moim przypadku . Zaczęłam analizować każdy komentarz i doszłam do wniosku ,że to może być prawda. Zaczęłam się ważyć ,zdrowo odżywiać ,ćwiczyć. Jednak kiedy z biegiem czasu efekty były bardzo marne pomyślałam ,że jak będę mniej jadła a więcej ćwiczyła to może szybciej schudnę. Nie wiem kiedy nadszedł taki czas ,że poczułam nienawiść do siebie. Moja waga wynosiła 42 kg przy 149 cm wzrostu. Z biegiem czasu jadłam coraz mniej i mniej . Było łatwo bo nikt się nie domyślał ,że samotne posiłki kończyły się wyrzuceniem dania do reklamówki ,że zjedzone rzeczy w szkole czy na mieście wcale takimi nie były. Tylko ja znałam swój sekret. Było mi dobrze bo kontrolowałam swoje ciało ,panowałam nad sobą . Inni się obżerali a ja nie.
Schudłam 4 kg i wszyscy zaczęli komentować ,że schudłam . Bardzo się cieszyłam sama po sobie widziałam jak bardzo się zmieniłam ,ktoś pomyśli co to jest 4 kg ,ale naprawdę było to widać. Jednak moja głowa podpowiadała mi ,że jak już ważę 38 to może zejdę do 37 i tak było zawsze. Żadna waga mnie nie zadowalała. Do tego doszła depresja ,bezsenne noce ,problemy .... Nim się obejrzałam wpadłam w błędne koło odchudzania . Wszyscy mówili mi ,że jestem chuda a ja wciąż widziałam w lustrze grubasa i wtedy myślałam "Tak ,mówicie mi tak żebym znowu była gruba ".
Bardzo często zagładzałam emocje ,zwłaszcza te złe. Z biegiem czasu organizm się wyniszczał i nie miałam siły na ćwiczenia ,ciągle spałam jednak nadal było mi mało.
Kiedy waga spadła poniżej 37 kg moja siostrzenica poszła do lekarza (zrobiła zdjęcia moich notatek pisałam tam ile kalorii dziennie jadłam). Po rozmowie z lekarką stwierdziła ona anoreksję. Wyśmiałam ją jaka anoreksja czy ona nie widzi jaka jestem gruba??!
Poszłam do psychologa ,potem do psychiatry diagnoza się potwierdziła. Dostałam skierowanie do szpitala ale nie chciałam tam iść bo się wstydziłam ,że jestem za gruba.
Teraz sprawa wygląda tak ,że żaden szpital nie chce mnie przyjąć bo albo nie ma miejsc albo mam za niskie BMI. Nie radzę sobie ,psycholog wyrzuciła mnie z terapii bo za mało ważę i tak naprawdę czekam tylko na to aż coś poważnego mi się stanie i karetka zabierze mnie do szpitala. Sama nie umiem sobie poradzić z chorobą...
Miało być tak pięknie ....to tylko dieta ,będę chuda ,perfekcyjna i szczęśliwa tak zawsze sobie powtarzałam. A przez takie odchudzanie jestem zniszczona fizycznie i psychicznie. Nie zrobiłam prawa jazdy bo nie mam na to siły ,nawet chodzenie mnie męczy.
Nie piszę tego po to ,żeby ktoś się nade mną użalał ,chciałabym tylko żeby przeczytały to dziewczyny ,które same się odchudzają ,albo są pro-ana. Niech to będzie przestrogą. Rozumiem was bo sama kiedyś myślałam jak wy i nie potępiam was bo wiem ,że za tym wszystkim kryje się małe ,skrzywdzone dziecko. Spróbujcie siebie pokochać nim będzie za pózno...
*Przepraszam za tak chaotyczny post
Przepraszam ,że nie piszę ale jest ze mną kiepsko psychicznie ,dzisiaj usiadłam i postanowiłam spróbować może trochę mi to pomoże.
W dzisiejszym poście chciałabym wam opisać swoją historię .Nie chcę żeby ktoś się nią inspirował wolałabym żeby była ona przestrogą dla tych dziewczyn ,które nie wierzą w siebie.
Tak naprawdę sama nie wiem co było powodem choroby. Będąc w gimnazjum byłam gnębiona przez znajomych ,chodzenie tam było traumatyczne.Straciłam tam przyjaciółkę ,która pózniej stanęła po stronie moich można powiedzieć oprawców. W międzyczasie moja mama zachorowała na nowotwór ,była w szpitalu. Nie miałam wsparcia w rodzinie ,mam dużo starsze rodzeństwo i tak naprawdę zostałam z tym wszystkim sama. Buntowałam się bo nie umiałam sobie poradzić ,wtedy słyszałam komentarze ,że jestem bez uczuć ,że nic mamie nie pomagam ,a ja po prostu nie wiedziałam jak to sobie poukładać. Rok wcześniej zanim moja mama zachorowała ,bliska jej znajoma zmarła z powodu nowotworu więc zawsze miałam to przed oczami.
Zawsze byłam sama...
Gdzieś tam w międzyczasie przytyłam ,ale mi to nie przeszkadzało,czułam się ze sobą dobrze . Niestety zauważyła to moja rodzina i może niechcący mówiła mi przykre komentarze ,że przytyłam ,że dużo jem .... Gdy ktoś mówi Ci takie słowa raz czy dwa jesteś w stanie to olać ,ale jeżeli zdarza się to często ,w końcu zaczynasz o tym myśleć. Tak właśnie było w moim przypadku . Zaczęłam analizować każdy komentarz i doszłam do wniosku ,że to może być prawda. Zaczęłam się ważyć ,zdrowo odżywiać ,ćwiczyć. Jednak kiedy z biegiem czasu efekty były bardzo marne pomyślałam ,że jak będę mniej jadła a więcej ćwiczyła to może szybciej schudnę. Nie wiem kiedy nadszedł taki czas ,że poczułam nienawiść do siebie. Moja waga wynosiła 42 kg przy 149 cm wzrostu. Z biegiem czasu jadłam coraz mniej i mniej . Było łatwo bo nikt się nie domyślał ,że samotne posiłki kończyły się wyrzuceniem dania do reklamówki ,że zjedzone rzeczy w szkole czy na mieście wcale takimi nie były. Tylko ja znałam swój sekret. Było mi dobrze bo kontrolowałam swoje ciało ,panowałam nad sobą . Inni się obżerali a ja nie.
Schudłam 4 kg i wszyscy zaczęli komentować ,że schudłam . Bardzo się cieszyłam sama po sobie widziałam jak bardzo się zmieniłam ,ktoś pomyśli co to jest 4 kg ,ale naprawdę było to widać. Jednak moja głowa podpowiadała mi ,że jak już ważę 38 to może zejdę do 37 i tak było zawsze. Żadna waga mnie nie zadowalała. Do tego doszła depresja ,bezsenne noce ,problemy .... Nim się obejrzałam wpadłam w błędne koło odchudzania . Wszyscy mówili mi ,że jestem chuda a ja wciąż widziałam w lustrze grubasa i wtedy myślałam "Tak ,mówicie mi tak żebym znowu była gruba ".
Bardzo często zagładzałam emocje ,zwłaszcza te złe. Z biegiem czasu organizm się wyniszczał i nie miałam siły na ćwiczenia ,ciągle spałam jednak nadal było mi mało.
Kiedy waga spadła poniżej 37 kg moja siostrzenica poszła do lekarza (zrobiła zdjęcia moich notatek pisałam tam ile kalorii dziennie jadłam). Po rozmowie z lekarką stwierdziła ona anoreksję. Wyśmiałam ją jaka anoreksja czy ona nie widzi jaka jestem gruba??!
Poszłam do psychologa ,potem do psychiatry diagnoza się potwierdziła. Dostałam skierowanie do szpitala ale nie chciałam tam iść bo się wstydziłam ,że jestem za gruba.
Teraz sprawa wygląda tak ,że żaden szpital nie chce mnie przyjąć bo albo nie ma miejsc albo mam za niskie BMI. Nie radzę sobie ,psycholog wyrzuciła mnie z terapii bo za mało ważę i tak naprawdę czekam tylko na to aż coś poważnego mi się stanie i karetka zabierze mnie do szpitala. Sama nie umiem sobie poradzić z chorobą...
Miało być tak pięknie ....to tylko dieta ,będę chuda ,perfekcyjna i szczęśliwa tak zawsze sobie powtarzałam. A przez takie odchudzanie jestem zniszczona fizycznie i psychicznie. Nie zrobiłam prawa jazdy bo nie mam na to siły ,nawet chodzenie mnie męczy.
Nie piszę tego po to ,żeby ktoś się nade mną użalał ,chciałabym tylko żeby przeczytały to dziewczyny ,które same się odchudzają ,albo są pro-ana. Niech to będzie przestrogą. Rozumiem was bo sama kiedyś myślałam jak wy i nie potępiam was bo wiem ,że za tym wszystkim kryje się małe ,skrzywdzone dziecko. Spróbujcie siebie pokochać nim będzie za pózno...
*Przepraszam za tak chaotyczny post
wtorek, 7 lutego 2017
Wprowadzenie do bloga
Witajcie kochane :*
Pewnie wiele z was mnie tutaj kojarzy. Niestety bezprawnie usunięto mojego wcześniejszego bloga i posądzono mnie o promowanie anoreksji chociaż to kłamstwo. Bardzo ubolewam nad tym ponieważ teraz niektóre wpisy bardzo przydałyby mi się do analizy na terapię.
Chcę na tym blogu opisać swoją historię z odchudzaniem i przekroczeniem granicy między dietą a anoreksją ,o swoich uczuciach ,o trudach codziennego życia podczas choroby i wysiłku jaki trzeba włożyć aby z niej wyjść.Może uda mi się uratować chociaż jedną skrzywdzoną dziewczynę przed piekłem anoreksji .Na pewno poruszę tutaj temat społeczności motylków pro-ana chciałabym bardzo zagłębić się właśnie w tą kwestię ,bo moje zdanie jest troszkę inne na ten temat ,wiadomo że media linczują takie grupy ,ale nad tym czy są złe czy dobre zastanowię się w najbliższym czasie.
Jeżeli również walczysz z anoreksją ,albo ludzie mówią Ci ,że jesteś w grupie ryzyka lub co gorsza wierzysz w Anę ,która jest kontrolą i nie czujesz niebezpieczeństwa zachorowania daj znać. Wiem ,że czasem potrzeba tylko ,żeby ktoś nas wysłuchał.
Walczcie o siebie !
Pewnie wiele z was mnie tutaj kojarzy. Niestety bezprawnie usunięto mojego wcześniejszego bloga i posądzono mnie o promowanie anoreksji chociaż to kłamstwo. Bardzo ubolewam nad tym ponieważ teraz niektóre wpisy bardzo przydałyby mi się do analizy na terapię.
Chcę na tym blogu opisać swoją historię z odchudzaniem i przekroczeniem granicy między dietą a anoreksją ,o swoich uczuciach ,o trudach codziennego życia podczas choroby i wysiłku jaki trzeba włożyć aby z niej wyjść.Może uda mi się uratować chociaż jedną skrzywdzoną dziewczynę przed piekłem anoreksji .Na pewno poruszę tutaj temat społeczności motylków pro-ana chciałabym bardzo zagłębić się właśnie w tą kwestię ,bo moje zdanie jest troszkę inne na ten temat ,wiadomo że media linczują takie grupy ,ale nad tym czy są złe czy dobre zastanowię się w najbliższym czasie.
Jeżeli również walczysz z anoreksją ,albo ludzie mówią Ci ,że jesteś w grupie ryzyka lub co gorsza wierzysz w Anę ,która jest kontrolą i nie czujesz niebezpieczeństwa zachorowania daj znać. Wiem ,że czasem potrzeba tylko ,żeby ktoś nas wysłuchał.
Walczcie o siebie !
Subskrybuj:
Posty (Atom)