Witajcie kochane :*
Przepraszam ,że nie piszę ale jest ze mną kiepsko psychicznie ,dzisiaj usiadłam i postanowiłam spróbować może trochę mi to pomoże.
W dzisiejszym poście chciałabym wam opisać swoją historię .Nie chcę żeby ktoś się nią inspirował wolałabym żeby była ona przestrogą dla tych dziewczyn ,które nie wierzą w siebie.
Tak naprawdę sama nie wiem co było powodem choroby. Będąc w gimnazjum byłam gnębiona przez znajomych ,chodzenie tam było traumatyczne.Straciłam tam przyjaciółkę ,która pózniej stanęła po stronie moich można powiedzieć oprawców. W międzyczasie moja mama zachorowała na nowotwór ,była w szpitalu. Nie miałam wsparcia w rodzinie ,mam dużo starsze rodzeństwo i tak naprawdę zostałam z tym wszystkim sama. Buntowałam się bo nie umiałam sobie poradzić ,wtedy słyszałam komentarze ,że jestem bez uczuć ,że nic mamie nie pomagam ,a ja po prostu nie wiedziałam jak to sobie poukładać. Rok wcześniej zanim moja mama zachorowała ,bliska jej znajoma zmarła z powodu nowotworu więc zawsze miałam to przed oczami.
Zawsze byłam sama...
Gdzieś tam w międzyczasie przytyłam ,ale mi to nie przeszkadzało,czułam się ze sobą dobrze . Niestety zauważyła to moja rodzina i może niechcący mówiła mi przykre komentarze ,że przytyłam ,że dużo jem .... Gdy ktoś mówi Ci takie słowa raz czy dwa jesteś w stanie to olać ,ale jeżeli zdarza się to często ,w końcu zaczynasz o tym myśleć. Tak właśnie było w moim przypadku . Zaczęłam analizować każdy komentarz i doszłam do wniosku ,że to może być prawda. Zaczęłam się ważyć ,zdrowo odżywiać ,ćwiczyć. Jednak kiedy z biegiem czasu efekty były bardzo marne pomyślałam ,że jak będę mniej jadła a więcej ćwiczyła to może szybciej schudnę. Nie wiem kiedy nadszedł taki czas ,że poczułam nienawiść do siebie. Moja waga wynosiła 42 kg przy 149 cm wzrostu. Z biegiem czasu jadłam coraz mniej i mniej . Było łatwo bo nikt się nie domyślał ,że samotne posiłki kończyły się wyrzuceniem dania do reklamówki ,że zjedzone rzeczy w szkole czy na mieście wcale takimi nie były. Tylko ja znałam swój sekret. Było mi dobrze bo kontrolowałam swoje ciało ,panowałam nad sobą . Inni się obżerali a ja nie.
Schudłam 4 kg i wszyscy zaczęli komentować ,że schudłam . Bardzo się cieszyłam sama po sobie widziałam jak bardzo się zmieniłam ,ktoś pomyśli co to jest 4 kg ,ale naprawdę było to widać. Jednak moja głowa podpowiadała mi ,że jak już ważę 38 to może zejdę do 37 i tak było zawsze. Żadna waga mnie nie zadowalała. Do tego doszła depresja ,bezsenne noce ,problemy .... Nim się obejrzałam wpadłam w błędne koło odchudzania . Wszyscy mówili mi ,że jestem chuda a ja wciąż widziałam w lustrze grubasa i wtedy myślałam "Tak ,mówicie mi tak żebym znowu była gruba ".
Bardzo często zagładzałam emocje ,zwłaszcza te złe. Z biegiem czasu organizm się wyniszczał i nie miałam siły na ćwiczenia ,ciągle spałam jednak nadal było mi mało.
Kiedy waga spadła poniżej 37 kg moja siostrzenica poszła do lekarza (zrobiła zdjęcia moich notatek pisałam tam ile kalorii dziennie jadłam). Po rozmowie z lekarką stwierdziła ona anoreksję. Wyśmiałam ją jaka anoreksja czy ona nie widzi jaka jestem gruba??!
Poszłam do psychologa ,potem do psychiatry diagnoza się potwierdziła. Dostałam skierowanie do szpitala ale nie chciałam tam iść bo się wstydziłam ,że jestem za gruba.
Teraz sprawa wygląda tak ,że żaden szpital nie chce mnie przyjąć bo albo nie ma miejsc albo mam za niskie BMI. Nie radzę sobie ,psycholog wyrzuciła mnie z terapii bo za mało ważę i tak naprawdę czekam tylko na to aż coś poważnego mi się stanie i karetka zabierze mnie do szpitala. Sama nie umiem sobie poradzić z chorobą...
Miało być tak pięknie ....to tylko dieta ,będę chuda ,perfekcyjna i szczęśliwa tak zawsze sobie powtarzałam. A przez takie odchudzanie jestem zniszczona fizycznie i psychicznie. Nie zrobiłam prawa jazdy bo nie mam na to siły ,nawet chodzenie mnie męczy.
Nie piszę tego po to ,żeby ktoś się nade mną użalał ,chciałabym tylko żeby przeczytały to dziewczyny ,które same się odchudzają ,albo są pro-ana. Niech to będzie przestrogą. Rozumiem was bo sama kiedyś myślałam jak wy i nie potępiam was bo wiem ,że za tym wszystkim kryje się małe ,skrzywdzone dziecko. Spróbujcie siebie pokochać nim będzie za pózno...
*Przepraszam za tak chaotyczny post
Okrutna choroba zabierająca wszystko. Sama wpadłam w odchudzanie, kiedy babcia stwierdziła, że lepiej wyglądam (w znaczeniu babci-przytyłaś kochana). Schudłam, miało być tak fajnie, a jest dramatycznie.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki, bo życie to najcenniejsze co mamy! ;)
Matko Kochana ale się podziało... Pamiętam twojego starego bloga za czasów gdy jeszcze nie miałam własnego. Pamiętam jak pisałaś o praktykach fryzjerskich, o swoim życiu. A teraz musisz walczyć z okrutną chorobą:( Mam nadzieję że dasz radę i pamiętaj nie jesteś z tym sama! Trzymaj się cieplutko i nie poddawaj się!
OdpowiedzUsuńWięc od początku jak myślę, że to było.
OdpowiedzUsuńTo, że ktoś uważa, że powinnaś sobie z czymś poradzić wcale nie oznacza, że musi tak być. Nie radzisz sobie sama z czymś? Ok,idziesz do kogoś zaufanego (kuzynka, o której kiedyś pisałaś mogłaby być dobra) i o tym mówisz. Nie otrzymałaś żadnego wsparcia bo jak to? Osoba w twoim wieku powinna być 'silna' psychicznie i nie okazywać tego lekkiego załamania chorobą bliskiej osoby. A gucio prawda. To, że w to wpadłaś oznacza jedynie to, że chciałaś pokazać innym jaka to dobra nie jesteś. "Traktowali mnie źle? Pokażę im jaka to jestem dobra chudnąc." Tak to zwykle jest. Chcemy pokazać innym, że nie jesteśmy tacy 'słabi' za jakich nas biorą. A słabością nie jest okazywanie emocji, tego, że czasem sobie nie umiemy poradzić. Słabość to jest ukrywanie emocji i staranie się pokazać innym, że jesteśmy 'silni emocjonalnie'. Jeśli chcesz żyć normalnie bez choroby to dasz radę. Jeśli twoje wewnętrzne ja chce żebyś się nim zajęła to zajmij się nim. Przytul swoją małą Asie, posłuchaj co ci ma do powiedzenia, niech opowie ci dlaczego wpędziła cię w chorobę. Bo mała Asia tego nie chciała, wiesz? Ona chciała dobrze, chciała się do ciebie dostać i powiedzieć ci dlaczego wybrała sobie taką drogę. I wiesz co? Z anoreksją nie zostaniesz na całe życie wbrew temu co mówią lekarze. Bo tak się po prostu nie da. Jeśli będziesz spełniona wewnętrznie to nie będziesz miała tej potrzeby powrotu do liczenia kalorii i chudnięcia. Przecież to tylko ciało, a my ciała nie możemy kontrolować. Nie możemy kontrolować niczego oprócz swojego wewnętrznego ja. Ciało się zestarzeje, przedmioty się zniszczą, ale ty zostaniesz, nie zmieniona. Nie będę życzyć powodzenia bo to tylko puste słowa. Sama musisz okazać sobie trochę wsparcia, inni przeminą, ale pozostaniesz.
~A